Nie wiem. Coś przeskoczyło mi w głowie, zupełnie nieprzypadkowo. Mieszam jajka z mlekiem w celu domowej produkcji francuskich tostów, słucham muzyki, jak zawsze i wszędzie, odrabiam lekcje z polskiego rapu lat 90′, aż tu nagle – Miód.
Nie ma przypadków. Wszystko się układa jak wielkie puzzle – w całość. Komplet. Nic dodać, nic ująć. Mam taki odruch – słyszę pierwsze dźwięki i zamykam oczy. Takie lalki kiedyś produkowali.
Miód, nr ? na płycie Prąd! (2014?), Natalia Przybysz.
Bohaterem klipu są dla mnie usta, zęby i żuchwa Natalii Przybysz. Ostre i wyraźne, drapiące skórę i myśli. I nie ważne, że w tle jakaś fabuła, historia – dziewuchy, skóra, dotyk. Ciało.
Jak to się stało ?
Jeśli rzeczywiście wierzę w Boga, a on we mnie wierzy, a moim gardłem biegnie złota nić, to powiadam Wam: ta płyta będzie objawieniem. Kto ma uszy, niechaj słucha! Czytaj dalej Jak?