Archiwum kategorii: niespokojne

Taco rzecze


Pan jest częścią mnie, ja częścią pana.

Mroczny pasażer (’dark passenger’), Tyler Durden, Mr Hyde – ja tych panów doskonale znam. Mam nawet swojego własnego – wyhodowanego i dobrze utuczonego pasażera, który podgryza mi przeponę od środka i szczuje wszelkie dobre myśli. Ale też popycha poza krawędzie, siarczystym kopem rozwala wszelkie ramy schematów i każe krótko: „zapierdalaj!!” Karmię go i szanuję, bo trzeba karmić obydwa wilki po równo, aby uzyskać sytość i spokój ducha.

Jak tylko wyszedł 'Marmur’ Taco Hemingwaya (w listopadzie 2016 r.), bardzo szybko nauczyłam się go na pamięć, każdego tekstu i dźwięku. Za kilka dni pierwszy dzień lata, a nie mogę przestać go słuchać. Uśmiecham się bardzo ciepło do kierowcy, z którego samochodu dudnią 'Ślepe sumy’. Daję głośniej u siebie – u mnie właśnie 'Grubo-chude psy’. Piona!

Czytaj dalej Taco rzecze

Zakochaj się, do krwi!


LOVE! it was enough to recognize 

Słońce! Ogłaszam słońce! Nareszcie raczyło pojawić się na nieboskłonie w towarzystwie fanfar, braw i potupywań. Pewnie znowu pobędzie nie dłużej niż 7 minut i 35 sekund, ale i tak czuję, że na nosie i przedramionach wychodzą mi piegi, roztapia i wygładza mi się bruzda między brwiami, wyryta w czasie zbyt długiej zimy,  i mięknie mi serce – zamiast czerstwej bułki zaczyna przypominać konsystencją galaretkę. Truskawkową galaretkę.

Linieję ze zmartwień, a płuca wypełnia mi zapach świeżo skoszonej trawy i zielonych szparagów. Pęka i otwiera się zimowa skorupka, i już wiem, że znów, jak co roku, jestem gotowa, aby się zakochać do krwi! Nieobliczalnie!

To właśnie idealny moment na mocny beat i świeże uderzenie, które tym razem dostarcza do głośników Phantogram w utworze ’Fall in love’.

Czytaj dalej Zakochaj się, do krwi!

Żyła złota

zlotkanobody can touch this gold of mine!

Moja zachłanna dusza pragnie nieustannie. Tu i teraz, naraz, zaraz. Żąda wszystkiego, co ma do zaoferowania świat wszelkich bodźców. Najlepiej jeszcze, żeby były to rzeczy sprzeczne sobie, nie do pogodzenia. Wystawia czułki wiecznie głodna i chłonna, wszędzie musi się wślizgnąć, wetknąć palec, wsadzić czubek języka. I najlepiej szybko. Jeszcze dziś. Już.

No i OK, można z tym żyć, czasem tylko trzeba umieć tą pożądliwością zarządzać. Czasem trochę odpuścić i przynajmniej spróbować nie zadręczać się tym, że tyle jeszcze rzeczy do odkrycia i spróbowania, tyle smaków, nie uszczkniętych kawałeczków, tyle zapachów nie wciągniętych do płuc, do żołądka, tyle nie odsłuchanej muzyki, która krąży gdzieś po świecie i przecież marnuje się! Marnuje się okrutnie!! Beze mnie!!!

Czytaj dalej Żyła złota

Męska muzyka

untitled-article-1424277219
Rag’n’Bone Man

Wszystko ma swoją płeć. Im bardziej jest ta płeć ekstremalna, tym bardziej mnie kręci. Powtarzam to ja mantrę, konsekwentnie: nie uznaję półśrodków, nie ma dla mnie stanów so-so, ni pies, ni wydra. Albo sukienka, albo spodnie. Szminka albo broda.

Już tracę rachubę, czy to ja odnajduję muzykę, czy to ona mnie. Tym razem wjechała do mojego koronkowego świata czołgiem, w totalnie męskim rodzaju i stylu – z brodą i siekierą na ramieniu, umorusana smarem silnika, w zdekompletowanej garderobie, petem między zębami, pachnąca whisky, potem, skórą i prochem, ze śladami krwi, swojej i nieswojej, sikająca testosteronem.

I powiadam wam, wzburzyła mi krew.

Czytaj dalej Męska muzyka

This is my hand

6259990743_58ed1d7884_bThis is my flame 

Jeśli zostałabym królową, bylibyśmy sąsiadami.
Wpadałabym po Ciebie każdego ranka na pączki i herbatę.
Bylibyśmy tuż obok siebie.
Zbieralibyśmy różne rzeczy i moglibyśmy spierać się o to, gdzie je położyć.
(If I were queen, nr 3 na płycie 'A Thousand Shark’s Teeth’ – My Brighest Diamond) 

Lub też nie spieralibyśmy się zbyt dużo, bo ja bardzo lubię się kogoś słuchać, położyć na plecach z łapami do góry i wystawić brzuch. Mogłabyś kłaść wszystkie swoje pierdolniki, gdzie tylko byś chciała. Bylebym tylko mogła posłuchać raz na jakiś czas Twojego głosu, tego szeptu i monumentalnego razdarcia, tej Twojej powagi, łagodności i autoironii. Jakbyś mi tak czasem pośpiewała, królowo, To ja bym Ci była wierna, Sharo Worden.

Czytaj dalej This is my hand

Siła spokoju

latoLato

Stop. Wciągnij powietrze. Odetchnij. Uspokój. Tak sobie mówię. Lato masz, nie wkręcaj się, nie świruj. Do mojego domu znów nadciąga jakieś szemrane towarzystwo, kąpiemy się w kompocie z truskawek, małymi łyczkami siorbiemy tequilę, zagryzając miętą i melisą. Po palcach ścieka sok z poziomek i limonki, pod paznokciami resztki łupinek bobu. Nie ma pośpiechu. Jak w Harrym Potterze stosujemy myślodsiewnię, klikamy OFF i powoli obniża się ton buczenia silników mózgu. Hibernacja.

All my anger spilling over pavement…
– Weź daj to głośniej.. co to?

To Hudson Mohawke, bracie, odkrycie roku i potencjał na wielką przyjaźń, która zapanuje między nami. Taki oto chłopak – Ross Birchard, Szkocja, lat 29, nasze pokolenie. (W rysach twarzy jakiś ślad Thoma Yorka?)

intro-233-hudson-mohawke-main_image

Wydał w tym roku swój drugi album – the Lantern, na którym jest jakiś wielki manifest spokoju, wolności i radości. Choć muzyka raczej niespokojna, hipnotyzuje i  odrywa od łez padołu, jak mocny fizyczny łomot, zastrzyk endorfin i dousznie podawana tabletka szczęścia.

Czytaj dalej Siła spokoju

Jak?

kate-moss-naked-kitchenJak to się stało?

Nie wiem. Coś przeskoczyło mi w głowie, zupełnie nieprzypadkowo. Mieszam jajka z mlekiem w celu domowej produkcji francuskich tostów, słucham muzyki, jak zawsze i wszędzie, odrabiam lekcje z polskiego rapu lat 90′, aż tu nagle – Miód.

Nie ma przypadków. Wszystko się układa jak wielkie puzzle – w całość. Komplet. Nic dodać, nic ująć. Mam taki odruch – słyszę pierwsze dźwięki i zamykam oczy. Takie lalki kiedyś produkowali.

Miód, nr ? na płycie Prąd! (2014?), Natalia Przybysz.

Bohaterem klipu są dla mnie usta, zęby i żuchwa Natalii Przybysz.  Ostre i wyraźne, drapiące skórę  i myśli. I nie ważne, że w tle jakaś fabuła, historia – dziewuchy, skóra, dotyk. Ciało.

Jak to się stało ?

Jeśli rzeczywiście wierzę w Boga, a on we mnie wierzy, a moim gardłem biegnie złota nić, to powiadam Wam: ta płyta będzie objawieniem. Kto ma uszy, niechaj słucha! Czytaj dalej Jak?

Stowarzyszenie Wulgarnych Poetów

september

Moja jesienna wyprawka czekała cierpliwie na swój hołd. Do tej pory zdążyła już zostać wygłaskana, obwąchana i wymiętoszona, ale wciąż bębnią jej basy w okolicznych głośnikach.  Nie słucham rapu? No przeca, że słucham. Odkrywam, selekcjonuję, czuję.

Samo odpakowywanie płyt, rozbieranie ich z kurierskich folii, tektur i kopert jest fizyczną przyjemnością, której nie należy sobie w życiu odmawiać. Muzyczne serwisy – fuck you! Mam konta i płacę wszystkim wam, ale warte jesteście NIC w porównaniu z dotykiem papieru i procesem zjadania rzeczywistej płyty przez odtwarzacz. Z historią zapisaną na okładce, z galerią zdjęć i podziękowań – osobistym odciskiem prywatności, której dotykanie jest wielkim darem dla słuchacza.

Bezwzględnie płyty kupować należy. Jest to zwyczaj smaczny, zdrowy i potrzebny. Nie można słuchać płyty Zeusa Zeus. Nie żyje (wytw. Pierwszy Milion, 2012) nie znając jej historii, tła spisanego na okładce przez Joteste. Nie można, bo każdy tekst znaczy wtedy co innego. Kto przeczytał treść okładki, ten wie. Kto nie – do sklepu! W TRYMIGA! Nie można -tylko słuchając – poznać do końca Kartaginy (wytw. Asfalt records, 2014) O.S.T.R. & Marco Polo, bo to nie tylko muzyka, ale cały performance, galeria miksujących myśli zdjęć i gra terenowa. Nie można nie mieć niebieskiej płyty Nie myśl o mnie źle (wytw. Fandango Records, 2013) MNIA (Mam Na Imię Aleksander) w oprawie pełnej dumy, a zarazem skromności, z zakodowanymi prywatnymi wiadomościami, które sprawiają, że każdy, kto je czyta, czuje się jakby został dopuszczony do kręgu bliskich sobie ludzi, mówiących własnym, hermetycznym językiem.

No nie można. Czytaj dalej Stowarzyszenie Wulgarnych Poetów

Jak Mustangi

ford-ford-mustang-ford-mustang-2507999-1920x1080
motherfucker just like me

Kiedy już naskładam na własny wóz, będzie to Ford Mustang. Jeśli naskładam bardzo dużo, będzie to stara Eleanor, ale istnieje ryzyko, że wtedy będę już tak stara jak ona. W związku z tym – jestem w stanie zadowolić się każdym wydaniem, każdym rocznikiem. Jedyne wymagania: biały z błękitnymi pasami. Przyjmę również wszelkie wariacje czerni z czerwienią.

Taak, właśnie tak kobiety wybierają i kupują samochody. Koniec, kropka.

Będę nim jeździć powolutku, przemieszczać się z nabożeństwem, ale w głośnikach nie będzie Radia Maryja. Będzie brud. Dużo bluesa, lata sześćdziesiąte, siedemdziesiąte, a z późniejszych  – prawdziwi wybrańcy, nie będzie miejsca na przypadek.

I będzie Provider grupy, która przybrała imię „Nikt nigdy nie umiera do końca”N*E*R*D.

Czytaj dalej Jak Mustangi

Nie słucham rapu.

maxresdefault (1)

Ale nie to, że jakoś pogardzam. Wręcz przeciwnie – jest na przykład pewien raper, którego całe płyty znam na pamięć. Jednak nasz związek jest otwarty – raz na jakiś czas wracamy do siebie z czułością, by za chwilę odejść na długo, szlajać się i puszczać gdzie popadnie.

Słucham rapu:
1. W samochodzie, jeżdżąc po mieście późnym wieczorem. Zamykam okno. Podkręcam głos i jadę powoli. Schodzą ze mnie godziny pracy.
2. Kiedy biegam.
3. Kiedy spada mi poziom energii.
4. Kiedy ktoś mi podrzuca do przesłuchania, słucham zawsze. Jak nie jestem w stanie przemęczyć nuty, czytam chociaż tekst.
To nie jest jakoś bardzo często, biorąc pod uwagę, że słucham muzyki przez cały mój czas na jawie.
Czytaj dalej Nie słucham rapu.