
Moja jesienna wyprawka czekała cierpliwie na swój hołd. Do tej pory zdążyła już zostać wygłaskana, obwąchana i wymiętoszona, ale wciąż bębnią jej basy w okolicznych głośnikach. Nie słucham rapu? No przeca, że słucham. Odkrywam, selekcjonuję, czuję.
Samo odpakowywanie płyt, rozbieranie ich z kurierskich folii, tektur i kopert jest fizyczną przyjemnością, której nie należy sobie w życiu odmawiać. Muzyczne serwisy – fuck you! Mam konta i płacę wszystkim wam, ale warte jesteście NIC w porównaniu z dotykiem papieru i procesem zjadania rzeczywistej płyty przez odtwarzacz. Z historią zapisaną na okładce, z galerią zdjęć i podziękowań – osobistym odciskiem prywatności, której dotykanie jest wielkim darem dla słuchacza.
Bezwzględnie płyty kupować należy. Jest to zwyczaj smaczny, zdrowy i potrzebny. Nie można słuchać płyty Zeusa Zeus. Nie żyje (wytw. Pierwszy Milion, 2012) nie znając jej historii, tła spisanego na okładce przez Joteste. Nie można, bo każdy tekst znaczy wtedy co innego. Kto przeczytał treść okładki, ten wie. Kto nie – do sklepu! W TRYMIGA! Nie można -tylko słuchając – poznać do końca Kartaginy (wytw. Asfalt records, 2014) O.S.T.R. & Marco Polo, bo to nie tylko muzyka, ale cały performance, galeria miksujących myśli zdjęć i gra terenowa. Nie można nie mieć niebieskiej płyty Nie myśl o mnie źle (wytw. Fandango Records, 2013) MNIA (Mam Na Imię Aleksander) w oprawie pełnej dumy, a zarazem skromności, z zakodowanymi prywatnymi wiadomościami, które sprawiają, że każdy, kto je czyta, czuje się jakby został dopuszczony do kręgu bliskich sobie ludzi, mówiących własnym, hermetycznym językiem.
No nie można. Czytaj dalej Stowarzyszenie Wulgarnych Poetów →