Żyła złota

zlotkanobody can touch this gold of mine!

Moja zachłanna dusza pragnie nieustannie. Tu i teraz, naraz, zaraz. Żąda wszystkiego, co ma do zaoferowania świat wszelkich bodźców. Najlepiej jeszcze, żeby były to rzeczy sprzeczne sobie, nie do pogodzenia. Wystawia czułki wiecznie głodna i chłonna, wszędzie musi się wślizgnąć, wetknąć palec, wsadzić czubek języka. I najlepiej szybko. Jeszcze dziś. Już.

No i OK, można z tym żyć, czasem tylko trzeba umieć tą pożądliwością zarządzać. Czasem trochę odpuścić i przynajmniej spróbować nie zadręczać się tym, że tyle jeszcze rzeczy do odkrycia i spróbowania, tyle smaków, nie uszczkniętych kawałeczków, tyle zapachów nie wciągniętych do płuc, do żołądka, tyle nie odsłuchanej muzyki, która krąży gdzieś po świecie i przecież marnuje się! Marnuje się okrutnie!! Beze mnie!!!

FullSizeRender (1)
Wszystko naraz!

W ostatnich dniach pochłaniam Kimbrę Johnson. (Dlaczego DOPIERO teraz?!!) Gdzie ja się błąkałam, pogubiona po jakich dziwnych rejonach, że nie natknęłam się wcześniej na tego małego, chudego geniusza z grzywką, z ustami Stevena Tylera, potężnym talentem i turbowrażliwością?! Bardzo porusza moje serce, a w ciele włącza silne wibracje w mięśniach i kościach, kręgosłupie, między łopatkami, na karku i w dole brzucha. Dance mothafuckers!! 

Cała jej ostatnia płyta – 'The Golden Echo’ (2014) jest bezbłędna, nie ma tutaj pomyłek – syty, mocny alternatywy pop bez słabych punktów. Moje najukochańsze utwory to ’As You Are’, 'Goldmine’, ’90s Music’ i 'Miracle’. Do dwóch ostatnich powstały rewelacyjne klipy, zastrzyk euforii w potężnej dawce, nie można nie tańczyć, po prostu nie da się!!

Zaczynamy od ’Goldmine’ (nr 4 na płycie): ja tu widzę czarnoskórych niewolników, pracujących w kopalni, pogodzonych ze swoich losem, a więc śpiewających w rytm uderzeń kilofa pieśń podnoszącą na duchu, pełną żalu, ale też harmonii, hipnotyzującą, zasysającą czas ciężkiej pracy. To oczywiście tylko obrazek błąkający się po mojej głowie, ale fajnie było przeczytać w wywiadzie z Kimbrą, że właśni tak – trochę o to chodziło, choć teledysk na to w ogóle nie wskazuje.

„It was just a simple poem to begin with, the chorus I imagined to be like a schoolyard chant or a children’s song. I like to play with the feeling of innocence and youth. But it is really a song about recognising the infinite depth within us and one that no one can take it away from us. It was inspired by old chain gang slave recordings also, they would sing to lift their spirits too.” (The Seventh Hex – wywiad z Kimbrą, 10 listopada 2015)

Klip do ’Goldmine’ jest moim zdaniem mało udany, trochę przekombinowany, a zarazem nudny (tak, jest to możliwe jednocześnie :). Przekaz miał być taki, że każdy ma swoją wewnętrzną żyłę złota, gorący rdzeń energii, niedotykalny z zewnątrz, ukryty skarb, niewyczerpane zasoby siły, tylko się do nich dokopać! No i ten przekaz wyszedł trochę zbyt dosłownie i groteskowo. Ale to nie szkodzi, bo przyjaciel Kimbry, tancerz z Brooklynu, Nicholas Slick Stewart z okazji jej urodzin stworzył na Górze Zbawienia nowy – dużo ciekawszy, klimatyczny, który ogląda się w z wielką przyjemnością. Oto on:

Najmocniejszy jednak utwór na płycie to ’As You Are’. Koniec. Trzęsienie ziemi. Gęsia skórka na kręgosłupie i zaciśnięte klemy na gardle. Come.

„It’s probably the most emotionally potent song on the album as it draws from a difficult personal experience around trust and feeling safe in love. I think more than anything we want to be known in our humanness, and seen complete with our flaws, and be loved despite them. But when this feeling of safety is tainted it can be really hard to let someone in again. The song was without lyrics for so long, then one day the whole thing almost wrote itself. I think I realised exactly what it was about but I hadn’t seen it before. It’s a very confessional song for me.” (The Seventh Hex – wywiad z Kimbrą, 10 listopada 2015)

Już więcej nie oddam Ci ani kawałeczka siebie, już koniec, już wystarczy. Zrozumiałam, że tak na prawdę nie jesteś moim przyjacielem. Chciałam odnaleźć między nami świętą przestrzeń, tylko naszą, z dala od oślepiających reflektorów. W ciemności nocy, w czasach mroku byłam przy Tobie, byłam Twoja.  Mówiłam: chodź, podejdź. Taki jaki jesteś. Ze wszystkimi słabościami, wadami, z całym bagażem niegodziwości, chodź. Chodź i bierz ze mnie wszystko co chcesz. To mi pasowało i to było OK. Ale widzisz, zabrałeś mi poczucie bezpieczeństwa, zawiodłeś moje zaufanie. No cóż, wszytko zawsze kończy się tak samo. Nie ma nic wiecznego. Miłość kosztuje, to tylko kolejny paradoks. 

Bardzo intymna spowiedź o srogich ranach, ale opowiedziana z dużym spokojem, pogodzeniem, może z perspektywy czasu? Zaśpiewana tak, jakby to była prywatna, cicha rozmowa, przez telefon, której jesteśmy nieplanowanym świadkiem. Rozczarowanie, ale też rozrzewnienie i dużo czułości. (Naraz!:) I jeszcze smyczki, które rozdzierają serce na pół. Come as you are.

Na szczęście na kolejny utwór na płycie to ’Love in High Places’ – wybudza ze smutnego letargu łagodnie i uprzejmie informuje, że ta historia dobrze się  kończy, że nie warto rozpaczać, bo miłość jest po protu wszędzie, przenika wszystko. Wszechprzestrzenna. Że jako jedyna, nawet jeśli rani, to jest w stanie Cię uwolnić. Więc znajdź ją w lesie, w ogniu, suchej ziemi i deszczu. Znajdź ją w największym mroku, na najwyższej górze. Zobacz jej wszystkie twarze, to ona Cię uratuje. I got love in high places!!

To oczywiście tylko moja interpretacja, traktuje teksty Kimbry jak poezję, filtruję przez moje własne czułki. Wolno? Pewnie, że wolno!

Jeszcze jedna ważna sprawa – głos Kimbry Johnson jest GENIALNY, jest interpretacje są szczere i mocne, nic nie ukrywa, rozbiera się do naga uczuciowo. Słychać, że śpiewa całym ciałem, zostawia w każdym wykonaniu jakąś cząstkę siebie, wypluwa, oddaje, z nadzieją, że brakujący odłamek odrośnie. Jej śpiew nie pochodzi od krótkiego odcinka układu oddechowego, ale z każdego pigmentu, włoska, pęcherzyka i nabłonka w jej ciele. Technicznie miażdży, roznosi w pył, rozpierdala system. Nie można tego nie kochać!!

Ostatni na płycie jest ’Waltz Me To The Grave’. Chilloutowa ballada rozwija się w monumentalną, operową opowieść, chóry aniołów i zastępy świętych. Bardzo Queenowa. Bardzo bym chciała usłyszeć, jak radzi sobie z tym którakolwiek z obecnych div – Mariah, Beyonce, Christina? Bring it on, bitches!

Idzie jesień. Siedzimy na werandzie, palimy papierosy, słuchamy szumu drzew, opadającego na ramiona chłodu i Kimbry Johnson. RESPECT!

SYDNEY, AUSTRALIA - NOVEMBER 29: (EXCLUSIVE COVERAGE) Kimbra poses with an ARIA award for Best Female Artist at the 26th Annual ARIA Awards 2012 at the on November 29, 2012 in Sydney, Australia. (Photo by Mark Nolan/WireImage)SYDNEY, AUSTRALIA – 29 listopada: Kimbra z nagrodą ARIA dla Najlepszej Artystki
(foto: Mark Nolan/WireImage)

Ostatnio zaktualizowane1kolażkimbra2Marzenie!