Zakochaj się, do krwi!


LOVE! it was enough to recognize 

Słońce! Ogłaszam słońce! Nareszcie raczyło pojawić się na nieboskłonie w towarzystwie fanfar, braw i potupywań. Pewnie znowu pobędzie nie dłużej niż 7 minut i 35 sekund, ale i tak czuję, że na nosie i przedramionach wychodzą mi piegi, roztapia i wygładza mi się bruzda między brwiami, wyryta w czasie zbyt długiej zimy,  i mięknie mi serce – zamiast czerstwej bułki zaczyna przypominać konsystencją galaretkę. Truskawkową galaretkę.

Linieję ze zmartwień, a płuca wypełnia mi zapach świeżo skoszonej trawy i zielonych szparagów. Pęka i otwiera się zimowa skorupka, i już wiem, że znów, jak co roku, jestem gotowa, aby się zakochać do krwi! Nieobliczalnie!

To właśnie idealny moment na mocny beat i świeże uderzenie, które tym razem dostarcza do głośników Phantogram w utworze ’Fall in love’.

Sarah Barthel o pięknym głosie, pięknych nogach i równie pięknym biuście, w duecie z Joshem Cartelem rozpoczynali swoją muzyczną działalność pod nazwą Charlie Everywhere i właśnie w takiej odsłonie, dziesięć lat temu, wydali dwie EPki. W 2009 r. przekształcili się w Phantogram (nazwa oznacza optyczną iluzję polegającą na postrzeganiu obrazów dwuwymiarowych jako trójwymiarowe) i poda tą postacią do dziś wydali 3 'pełnometrażowe’ płyty oraz kilka mniejszych wydań.

Album, który aktualnie pożeram to 'Voices’ (2014 r.), piękny, odkrywczy i bardzo różnorodny. A najmocniejsze – ’Fall in love’ podkręcam na maksa, niech słyszą sąsiedzi, niech zagłusza ich kosiarki, niech dotrze do słońca!

Love, it was enough to recognize
To see, I was the reason you feel sick inside
Fall in me, I’ll let you bleed
’Cause you were fallin’, I’m sorry, ah baby

Love – it cut a hole into your eyes
You couldn’t see you were the car I crashed
Now you’re burning alive

Po albumie 'Voices’ Phantogram wydali w zeszłym roku płytę 'Three’. Jednak mając na uwadze emocjonalny background albumu (utrata starszej siostry Sary, która odebrała sobie życie), odkładam ją na później. Jeszcze nie teraz. Teraz, skoro wyszło słońce, chcę się nim nacieszyć i zakochać, czuć dobro i moc. Na ból i żal przyjdzie jeszcze czas, zawsze przychodzi. A potem mija. Przypływ – odpływ, prawa natury, którym się poddaję.

’Fall in love’ zaczyna się pięknym wejściem, właśnie takim pełnym fanfar, świętującym długo wyczekiwane nasłonecznienie, a po pierwszym refrenie jest delikatne uspokojenie w subtelnie opóźnionym rytmie, jak ze starej płyty – totalnie zajebiste!! Właśnie za to kocham obecny electro-pop, pełen pozbawionych kompleksów eksperymentów, nic nie robiący sobie ze świętego oburzenia za brak „żywych” instrumentów. Tak, to jest syntetyczne, ale po prostu jest też bardzo dobre!!

Obydwoje, Sarah i Josh śpiewają, grają na klawiszach i gitarach, oraz klikają w elektroniczną maszynerią wydobywając często pełen skład chórów i orkiestr.  Wszystkie utwory na płycie to rytmiczne, dosmakowane, kompletne kompozycje, dużo mocy, radości, krwisty muzyczny stek!! Można do nich tańczyć, a najlepiej na golasa i do lustra!

P H A N T O G R A M

Prognozy na jutro nie napawają optymizmem, ale póki można, póki chwilowo naładowana bateria słoneczna, zakochujemy się! Do krwi!