Siła i równowaga. Wydawałoby się.
Unikam ludzi. Nie przepadam. Niekoniecznie. W tłumie najeżam się i obnażam kły, podkulam kitę i znikam. Nie interesuje mnie ich zainteresowanie. Nie cieszy odpowiadanie na kurtuazyjne pytania.
Ale nie to, że najlepiej mi samej, wręcz przeciwnie – mam swoją watahę. Czuję Ich oddechy na karku, i sama na nich chucham i dmucham. Warczę na świat zza ich pleców, sponad ich ramion. Dbamy o siebie. I tak jest dobrze. Wystarczy.
Taaaak. Wszystko świetnie i buntowniczo brzmi. Ale gdyby nie to, że spotykam się i rozmawiam, i czasem w końcu otwieram na ludzi spoza mojego stada, nie odkryłabym nigdy London Grammar i głosu, który ma w sobie wszystko, który jest muzyką samą w sobie. Wstępem, rozwinięciem i zakończeniem.
Dlatego tak sobie myślę czasem, że żyję w bardzo wielkim błędzie. Że to nastroszenie może jest niepotrzebne, ograniczające i w ogóle – jedną wielką skuchą. A może nie?
Anyway.
Yeah, I might seem so strong,
yeah I might speak so long, I’ve never been so wrong.
London Grammar czyli brytyjskie trio Hannah + Daniel + Dot, to wzorzec z Sèvres równowagi i wyczucia pomiędzy wartością głosu i muzyką, która mu towarzyszy. Idealnie dobrane proporcje. Muzyka i aranżacje w głębokim, pokornym pokłonie do wokalu, nie próbujące nawet mu dorównać mocą, raczej stanowiące dwór królowej. I właśnie ta oczywista pokora i bezpretensjonalność ujmuje mnie najbardziej, to największa wygrana London Grammar. Muzyczny intelekt.
Strong jest najważniejszy z całej płyty. Naturalna, niewymuszona poezja i ujmująca prawda. Tak właśnie: tak dużo mówię, opowiadam, tyle z siebie daję, wydaję się być tak mocna, silna… I nigdy nie byłam tak bardzo w błędzie.
Strong, nr 6 na płycie If you wait (2013), London Grammar.
Klip z bajkową fabułą, jeden z tych, który ogląda się bez mrugnięcia powieką, po czym wraca się do rzeczywistości i myśli – ciekawe, czy jest gdzieś ‘making of’…? (Szukajcie, a nie znajdziecie.)
Cała płyta If you wait jest dla mnie wielkim odkryciem. Mimo, że jest z zeszłego roku, to dla mnie pachnie niesamowitą świeżością. Mocno cielesna i fizjologiczna, tak jak głos Hannah Reid.
A oto i Hannah: And a lion, a lion, roars would you not listen?
Słuchałabym. Takiego lwa.
I komplet: Hannah Reid, Daniel Rothman I Dominic 'Dot’ Major.
I na koniec mój ulubiony post na Haninym profilu fb (jakaś nić porozumienia, coś?) (:
No i stało się. Chciałam oderwać uszy i mózg od stukania, młotkowania, sąsiedzkiego szurania-remontowania. I znaleźć melodię do pisania. Ale do tej muzyki pisać się nie da bo pochłania i zawłaszcza wszystko, wciąga i zasysa. Może nie jest jednak tak źle z ludźmi, skoro ją tworzą, słuchają, kochają?:) Tylko chyba zestroić się czasami strasznie ciężko…
Może się i to się spodoba? What are you waiting for?:)
https://www.youtube.com/watch?v=5NmjJeNFUVU&index=2&list=PL9A5DF3D7B12D1FDF